czwartek, 26 czerwca 2014

Dlaczego poranna kawa kojarzy mi się z kąpielą? Kawa jako antycellulit !






Jak w tytule - pijąc poranną kawę od razu myślę o prysznicu po treningu :)
A to za sprawą samej kawy - jako produktu spożywczego. Zaraz po zaparzeniu, zabieram fusy z ekspresu i przekładam do miseczki gdzie czekają na przygotowanie mikstury.

Ale od początku - cały czas z każdej strony atakowały mnie reklamy ze zdjęciami gołych pośladków i ud. Jedne z cellulitem a te obok bez. Ponoć to zasługa kawy :) Nie od dziś wiadomo przecież, że kawa to nasz dobrodziej pobudzacz - nie tylko organizmu jako takiego ale i skóry. Kawa to najlepsza broń w walce z cellulitem.

Tak więc poczytałam trochę na ten temat i zabrałam się za przygotowywanie kosmetyku.





Składniki:
- ok. 4 łyżeczek zaparzonej kawy
Właściwości ujędrniające, wyszczuplające oraz antycellulitowe
- 1,5 łyżki cukru (super byłoby gdyby to był gruby cukier)
Właściwości wygładzające
- płaska łyżeczka cynamonu
Właściwości rozgrzewające i ujędrniające
- 2 łyżki oliwy z oliwek (ilość w zasadzie na oko - tak żeby produkty się związały, a rodzaj oliwy wg uznania - równie dobrze może to być oliwka dla dzieci )
Właściwości nawilżające i natłuszczające

Do mieszanki można dodać również 4 łyżki żelatyny i szklankę wody (żelatynę mieszamy w 1/3 szklanki gorącej wody, resztę wody wlewamy do kawy, następnie wszystko łączymy) i wstawić do lodówki. Taka galaretka wytrzyma nam spokojnie do 7 dni. Peeling nie jest wtedy tak mocny jak z samych fusów (lepsza wersja dla wrażliwców) ,ale dodatkowy efekt ujędrnienia uzyskujemy dzięki zimnej galaretce :)







Gotową mieszankę zabieram ze sobą do kąpieli i po wymyciu ciała przystępuję do peelingowania.
Kosmetyk ma nawet dobrą konsystencję - nie ucieka z dłoni, dobrze się nim "trze" :)
Działanie peelingu można wzmocnić nakładając go na szczotkę do ciała i masując nią miejsce po miejscu.
Można później nałożyć kolejną porcję papki na ciało i zawinąć najbardziej newralgiczne miejsca (np. uda) folią spożywczą - tak na ok. 15 minut - chociaż wiem, że są osoby, które w takim kokonie śpią :)





Nie za fajnie tylko wygląda jak powłazi za paznokcie ;)
Peeling troszkę zmienia kolor skóry, ale to oczywiste, ponieważ kawa puszcza kolor. W związku z tym polecam do wycierania ciała używać ciemnych ręczników. Mój jasny, pomimo, iż bardzo dobrze się spłukałam wygląda nie za ciekawie :)





Pamiętajmy, iż mimo, że najpopularniejszą właściwością peelingu kawowego jest działanie antycellulitowe, a dzięki niemu skóra staje się bardziej napięta, jędrna, wygładzona i miła w dotyku (i tu zostałam mile zaskoczona), to peeling ten ma również i swoje minusy! Pobudzające ukrwienie kosmetyki z dodatkiem kofeiny mogą powodować dyskomfort u osób o wrażliwej skórze. Może on przejawiać się zaczerwieniem i uczuciem rozgrzewania. Peeling ten jest zatem niewskazany dla kobiet w ciąży oraz dla osób o bardzo wrażliwej i naczynkowej skórze.


Podsumowując:
Na co dzień sięgam po kawę ze względu na walory smakowe i działanie pobudzające. Teraz wiem, że będę ją wykorzystywać również w wyżej opisanym celu - i to co drugi dzień! Żałuję, że tak późno zdecydowałam się na wypróbowanie tegoż specyfiku, ale to zapewne dlatego, że nie przepadam za kosmetykami, które samemu trzeba robić. 
Skóra po wykonaniu peelingu jest bardzo gładka, bardziej niż zwykle napięta i super miła w dotyku. Do tego dochodzą walory zapachowe podczas zabiegu! Największym jednak plusem dla mnie jest to, iż nie trzeba się później niczym już balsamować :) Oliwa/olejek pozostaje na naszej skórze, nawilżając ją do kolejnej kąpieli. CUDO jednym słowem.

Jeżeli więc do tej pory piłyście kawę i wyrzucałyście fusy - radę zastanowić się nad ich wykorzystaniem do peelingów :)

Dajcie znać czy też tak tworzycie :)



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Byłaś, czytałaś - pozostaw po sobie ślad - choćby jedno słówko, które zmotywuje mnie oraz innych! Dziękuję :*